piątek, 19 grudnia 2014

Magiczne spotkanie #2

   Bawiliśmy się świetnie. Nie byłam chyba jeszcze nigdy taka szczęsliwa. To był niezwykły dzień. Pod wieczór upiekliśmy wspólnie pierniczki, pomagał mi ugniatać ciasto, przytulaliśmy się. Jego piękne oczy, mogłabym się w nie wpatywać cały czas. Jego uśmiech, taki szczery i to kiedy się rumieni. On. Więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Zakochałam się tak chyba po raz pierwszy w życiu. To jest naprawdę niezwykłe, nie umiem opisać tego uczucia... po prostu jest wspaniale.
  Około 15 poszliśmy na spacer, idąc pod sklepieniem na którym migotały gwiazdy, uświadomiłam sobie, że moje życie nabrało sensu, że wszystko jest wreszcie normalnie, jeszcze kilka dni temu nie pomyślałabym, iż to się stanie. Kiedy chodziłam po centrum, był dla mnie po prostu zwykłym chłopakiem jak tysiące innych. Los jednak stawia wiele niespodzianek, w najmniej spodziewanych momentach. Szliśmy tak w blasku, za rękę. Było bardzo romantycznie.
-Wiesz... obserwowałem cię, zawsze mi się podobałaś, masz taką piękną twarzyczkę, jednak nie widziałem nigdy na niej uśmiechu, kiedy po raz pierszy go ujrzałem, moje serce zaczeło tak walić, myślałem, że mi wyskoczy hehe, zobaczyłem najpiękniejszy obraz w swoim życiu.
-Ojej, to chyba najpiękniejsze słowa...
- urwałam i tu znów poleciały mi łzy, oczywiście radości i wzruszenia.
-Zakochałem się na dobre...
I ten moment gdy nie wiem co powiedzieć, po prostu uwielbiam to uczucie. Myślę to samo co on, ale i tak nie mam pojęcia jak się odezwać. Speszona dałam mu buziaka w policzek, i tak w milczeniu ruszyliśmy dalej. Spuściłam wzrok, przetwarzając to co mi wyznał, tak to było wyznanie miłości. Czy ja śnię? Nie, to wszystko jest prawdą. Usiedliśmy na ławce. Popatrzyłam mu w oczy.
-Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, póki jesteś przy mnie. Znów miałam spuścić wzrok, zmieszana. On mi chciał dać buzi w policzek, ale ja się ruszyłam. Pomimo, że przypadkowo, pocałowaliśmy się. Było wspaniale. Kolejna niespodzianka? Tak miało być. Czułam się głupio więc od razu rzuciłam:
-Przepraszam.
-Za co? Prędzej czy później bym to zrobił. Tylko mi to ułatwiłaś hehe.

I mocno mnie przytulił.
Wróciliśmy do domu, przyszykowaliśmy stół z 12 potrawami, podzieliliśmy się opłatkiem. Po kolacjii przyniósł mi wielkiego misia.
-Ojej. Jaki słodki!
-Słodszy ode mnie?
-No pewnie! Hahaha!
-Ojć.
-Przecież żartuje! Kochany mój!

Mój wzrok powędrował do góry, ujrzałam jemiołe. Spojrzałam mu w oczy, chichotał.
-No to całuj! -zaśmiałam się.
I... pocałował mnie, i tym razem nie przypadkowo.
  Wspaniałe uczucie, moje marzenia spełniają się w tak szybkim tępie. Kocham go. Myślę wreszcie optymistycznie i cieszę się chwilą. Lepiej nie mogłoby być. On mnie uszczęsliwia po prostu tym, że jest przy mnie, tylko to mi wystarczy...

1 komentarz: